Moje szczególne zainteresowanie
pracą kapitanów, jachtowych, a potem ków statków handlowych wynikało z kilku przyczyn. Jest to profesja powszechnie uważana za prestiżową w rankingu zawodów. Niewątpliwie stanowią grupę zawodową o dużym respekcie społecznym. Obserwowałem ich uważnie, aby odkryć, jakie cechy osobowości posiadają, których nie mają inni członkowie załogi statku czy jachtu.
Większość dobrych kapitanów wyróżniała się ,co może być zaskakujące, dużą życzliwością w kontaktach międzyludzkich. Najważniejszą umiejętnością, jaką posiadają, jest umiejętność bardzo szybkiej analizy sytuacji, potem równie szybka syntezy i wydanie komendy.Rzecz jasna,jest to wparte na doświadczeniu zawodowym i wiedzy Ważne jest, żeby z całej osobowości kapitana, emanował: spokój i pewność siebie.Widziałem przeciwieństwa tej osobowości. Wtedy na mostku dominuje chaos, a dowodzenie statkiem faktycznie wykonywał ktoś inny.
Wiem, że materia w której się poruszam jest delikatna , a pisanie o ludziach jest zajęciem nieco ryzykownym. Gdy posłano mnie na budowę statku do Gdyni , poznałem tam kapitana Sz. , który polubił mnie od pierwszego spotkania, z wzajemnością. Później pracowaliśmy razem na tym statku przez prawie 6 lat.
( Planeta ). W codziennych kontaktach miał wszystkie cechy dobrego kapitana. Miał niesamowity autorytet, a przy tym był bezpośredni w kontaktach z załogą,. Był też świetnym dowódcą z talentem do prowadzenia statków. Zapraszał mnie do kabiny na herbatkę lub na coś mocniejszego,Ulubionym tematem często poruszanym były kobiety. Ten temat był zawsze aktualny pomimo, że kapitan miał pełną rodzinę. W dobrym tonie było wspomnieć o swoich
podbojach sercowych, które on później komentował z nieukrywną przyjemnością. Kapitan Sz.zmarł , gdy ja kończyłem pracę na „Planecie”. Gdy dowiedziałem się., że jest nieuleczalnie chory poszedłem do niego do domu i tam zastałem go przy piciu alkoholu. Powiedział, że przez ostatnie dni swego życia będzie pił. Rodzina była wystraszona i zapłakana, Zostało mu wtedy 3 miesiące życia.. Ta wizyta u niego wiele mnie kosztowała, ale musiałem to zrobić, żeby mieć później mieć szacunek do samego siebie.
Po zakończeniu pracy na"Planecie" wyjechałem na pierwszy kontrakt, na którym poznałem kapitanów libijskich. Wszyscy oni otrzymali świetne wykształcenie w angielskich szkołach dokąd płk Kadaif wysłał ich na koszt państwa, biegle władali językiem angielskim .i na swojej pracy znali się dobrze. Na statku, na którym byłem, z europejczyków był tylko chief i ja. Nasz statut pobytu
i pracy był specjalny. Libijczycy oczekiwali od nas nie tylko utrzymania statku w sprawności, ale również zachowania zgodnego z ich religią. Byliśmy dyskretnie obserwowani, a nawet kilka razy przeszukano mi kabinę w tym jeden raz oficjalnie. Czego szukali? Nie chcieli powiedzieć. Pierwszy kapitan z Libii, pod którym pływałem pojmował to specyficznie moją gotowość do pracy i czasami w środku nocy, wołał mnie do siebie i kazał dokręcać wkręty na suficie, w salonie i na korytarzu przed kabiną..
Poznałem stewarda, który obsługiwał tego kapitana. Kiedyś spotkałem go, jak wynosił z kapitańskiego salonu worek pełen butelek po alkoholu , pokazał mi je i powiedział, że kapitan cały czas jest na rauszu, nie było To dlatego nigdy nie było widać po nim zmęczenia. Przed Ramadanem poinformowano nas, żebyśmy unikali jedzenia w dzień, a jeżeli ktoś jest bardzo głodny to może zjeść coś z prowiantu pozostawionego przez kucharza specjalnie dla nas.
Drugi kapitan ,cały czas modlił się . Z nieznanych mi powodów przychodził po śniadaniu do mojej kabiny, siadał i czytał Koran w milczeniu. Był małomówny , ale bardzo bezpośredni i za to go lubiłem.
Po nim przyszedł kapitan ,który równie często zaglądał do kieliszka jak ten pierwszy, Był bardzo towarzyski, co parę dni urządzał party u siebie lub u chiefa. Nie piliśmy dużo, gdyż kapitanowie pilnowali się aby być sprawnym do pracy w razie jakiejś awarii.Ten kapitan zaimponował mi jeszcze tym, że nie wstydził się zabierać swoją żonę, greczynkę na publiczne imprezy
Żona miała jakiś rodzaj dysplazji stawu biodrowego i niemiłosiernie kiwała się na boki, więc poruszali się dość wolno.,ale kapitan zawsze prowadził ją pod rękę. Tworzyli dziwną parę, nie można było odczytać co ich tak mocno trzymało razem.
Później zmieniłem agencję i pojechałem do Miami, gdzie miał siedzibę armator z USA a statki
tej spółki zarejestrowane były pod banderą wenezuelską. Załogi też były wenezuelskie, włącznie z kapitanami. Byli wymagający w pracy dla załogi. Statki były stare i bardzo stare, roboty było bardzo dużo, często zdarzały się awarie, nieraz rozlegle. Rejon pływania- tropikalny, było rzeczywiście nieraz ciepło, na granicy wytrzymałości.
Kapitanowie z Wenezueli utrzymywali służbowy dystans w stosunkach z załogą i z europejczykami, którzy byli zatrudnieni na statku. Czasem wybuchał u nich temperament południowca, ale na ogół dawali się przekonać do racji rozmówcy w sprawach technicznych. Byli też wrażliwi na sprawy rodzinne. Będąc na „Seabord Trader” miałem kapitana, który na wiadomość o śmierci mojej żony w ciągu paru godzin wyekspediował mnie do Polski załatwiając wszystkie formalności.
Czy można porównywać pracę kapitanów jachtowych z pracą kapitanów żeglugi wielkiej. Można , ale napotkamy przy tym na spore trudności. Zaczynając od podstawy czyli od rodzaju napędu jachtu i statku motorowego Duże żaglowce to osobny temat. Napęd determinuje posiadanie określonej wiedzy kapitana na tematy z tym związane (silnik główny - praca żaglami) Kapitan jachtowy z reguły prowadzi rejs sportowy lub rekreacyjny. Kapitan statku handlowego zarządza bardzo dużym majątkiem co wymusza ostrożność i asekurację. Wspólna wydaje się być nawigacja, która dzięki szybkiemu postępowi w elektronice, staje się łatwiejsza, ale zwiększa się też jej awaryjność (patrz awarie podczas bicia rekordów tras przez polskich żeglarzy).apitan